Od zawsze ktoś lub coś, np. jakieś ważne wydarzenie, wymuszało wyróżnienie go należytym szacunkiem i powagą. Tym, co najbardziej się do tego nadawało, był min. strój. Tak zaczynał się cykl, rodzący z czasem tradycję, powtarzany przy podobnych okazjach. Można więc powiedzieć w dużym skrócie, że tworzył się trend, a z nim moda, i dalej: zwyczaj.
Spirala się nakręcała i pojawili się Ci, którzy mając wizję, odwagę i charyzmę, poprzez swoje projekty, wpływali na otaczający świat.
W Polsce, w trudnych politycznie, ekonomicznie i kulturowo czasach powojennych, pojawił się Dom Mody Telimena, którego główną postacią była Jadwiga Grabowska. Nazywana słusznie „polską Coco Chanel”, wykorzystując swój talent, spryt i intuicję, przenosiła trochę Zachodu do szarej, polskiej rzeczywistości. To pod jej skrzydłami wyrosła między innymi niezastąpiona Barbara Hoff, twórczyni słynnego Hofflandu. Dzięki niej z kolei, Polki mogły adaptować „paryskie” trendy do otaczającej codzienności, wykorzystując i tak reglamentowane części ubioru (baleriny z trampek, spódnice z męskich spodni etc.).
Trendy zmieniają się co sezon, zataczając jednak koło. Dla wielu, w meandrach świata mody, są jednak swoistym drogowskazem, mówiącym gdzie iść, a właściwie „w czym iść”. Miliony podążają za nimi ślepo, lub z wyczuciem, łącząc to co aktualnie jest na topie, z tym co nigdy się nie zestarzeje.
Choć co roku kwiaty są modne na wiosnę, to jednak dyktatorzy mody starają się mimo pewnej przewidywalności, zaskakiwać. Stąd np. srebro kojarzone z karnawałem, czy brąz w powszechnym postrzeganiu zespolony w skojarzeniach z jesienią, lansowane na lato.
Trendem zdaje się najbardziej skrojonym na miarę naszych postcovidowych czasów, wydaje się być „anti-fashion”. Klasyka, minimalizm, proste kroje, szlachetne tkaniny. Marką modową hołdującą tej koncepcji jest np. marka The ROW, słynnych z czasów dziecięcej kariery filmowej sióstr Mary – Kate i Ashley Olsen. W kolekcjach tej marki nie ma ani wzorów, ani zdobień, czy krzykliwych kolorów. Powstały jako wyraz sprzeciwu wobec galopującego tempu powstawania nowych kolekcji.